Każdy chce być młody, zdolny, zajebisty – jeśli by to przełożyć na branżę filmową – każdy chce trafić do Hollywood. Wszystko to ma Roman Vasyanov, autor zdjęć do takich filmów jak Bogowie ulicy, Charlie musi umrzeć, czy Furia, którymi potwierdza, że chcieć to móc. Przede wszystkim móc pracować. Na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych CAMERIMAGE zasiadał w Jury konkursów wideoklipów, a z filmem Furia stanął do rywalizacji w konkursie głównym. Na długiej kawie opowiedział o tym, jak młody Rosjanin trafił na plan jednego z najgłośniejszych filmów tego roku, czym jest dla niego ławka rezerwowa w Realu Madryt i kto do niego dzwoni o 2 w nocy.
VICE: Jakbyś wytłumaczyć osobie kompletnie niezwiązanej z kinematografia, na czym polega Twój zawód?
Roman Vasyanov: Autor zdjęć filmowych to praca, która opiera się na składaniu w całość historii filmu za pomocą kamery. Oczywiście za kształt tej historii najbardziej odpowiada reżyser, ale on skupia się na grze aktorów, scenariuszu, mniej na zdjęciach, czy oświetleniu. Na planie jestem po to, aby pomóc reżyserowi w pokazaniu publiczności filmu jako całość nad jaką on pracuje. Tak naprawdę, jesteśmy oczami publiczności. To chyba jedyna praca przy produkcji filmu, o której możesz powiedzieć, że jest się takim Leonardo na Vinci – niby nie musisz malować, ale tworzysz obraz. Nie używasz pędzla, za to wprawiasz w działanie całą dostępną na planie technologię i z jej wykorzystaniem opowiadasz historię.
Videos by VICE
Wspominałeś o technologii, która jest dziś na bardzo wysokim poziomie. Czy operator potrzebuje dziś jakichkolwiek umiejętności artystycznych?
Dla mnie same umiejętności techniczne nic nie znaczą. To taka podstawa, jakaś wiedza, a film tworzysz swoim okiem, swoja wizją – a to już mocno artystyczna sprawa. Pomyśl, gdyby było inaczej to ile mielibyśmy dobrych filmów? Wszystkie byłyby dobre! Przecież teraz każdy może kupić sobie kamerę za dwa, trzy, cztery tysiące dolarów i zrobić film jakikolwiek chce. Tyle że film potrzebuje czegoś więcej żeby być dobrym. Realnie w filmie nie chodzi o technikę – chodzi o twoje oko. Jeśli chcesz osiągnąć sukces musi do tego dojść bardzo ciężka praca. Tak samo nie chodzi tylko o to, że jesteś fajny, wszyscy cię lubią na planie, dobrze się z tobą czują i klepią po ramieniu. Trzeba też zapieprzać. Na planie nie ma już czasu rozwijać talentu, to zajęłoby zbyt dużo czasu.

Roman Vasyanov, fot. Natalia Mentkowska
Jak widzisz przyszłość kina?
Ostatnie 10 lat to cyfrowa rewolucja. Mówiono o wielkich zmianach, nawet śmierci kinematografii. Albo o tym, że już wszyscy zaczną robić filmy. Chyba wszyscy się mylili – nie widziałem żadnego dobrego filmu zrobionego iPhonem. Oczywiście ludzie mogą robić filmy telefonami czy aparatami, ale to nie robi z nich filmowców. Mnóstwo ludzi narzekało, że nie może robić filmów, bo nie ma wystarczająco dużo kasy, teraz ma sprzęt na którym może je robić za free… i co z tego? Technologia nie wpłynęła na to, czy film jest dobry czy nie. Nadal to talent jest najważniejszy, a nie sprzęt. Wracając do pytania o przyszłość kina to widzę ją bardzo jasno. Ludzie zawsze będą zainteresowani dobrymi historiami i zawsze będą chcieli oglądać historię o innych ludziach. Nie chcą oglądać filmów o robotach. Dlatego zawsze będziemy mieć do czynienia z gwiazdami filmowymi. Nikt nie chce być fanem cyborga. Ludzie chcą Brada Pitta, chcą czytać o jego rozwodach, ślubach i widzieć go w nowych, w dobrych filmach.
Takich jak Furia… ale zanim o filmie, opowiedz jak się to się stało, że w ogóle zacząłeś pracować w Hollywood?
Skończyłem szkołę filmową w Moskwie. Miałem szczęście, że moim nauczycielem był też mój idol Vadim Yusov – autor zdjęć do filmów Tarkowskiego. Przez pięć lat uczyłem się u mojego mistrza. Potem pracowałem tylko w Rosji. Tam angażowałem się w wiele produkcji. Jedna z nich odniosła wielki sukces zagranicą – film Bikiniarze, rosyjski musical osadzony w latach 50. Kolejny sukces odniosła reklama. A potem o 2 w nocy zadzwonili do mnie z jednej z największych agencji i zapytali, czy chcę przylecieć i spróbować pracy w Stanach. A ponieważ zawsze marzyłem, by pracować w Hollywood – nie dlatego, że byłem zakochany w Ameryce, bo nadal lubię życie w Rosji – ale dlatego, że poziom profesjonalizmu i system pracy jaki tam jest mocno mnie intrygował. Chciałem się w nim sprawdzić, zobaczyć, czy jestem dla nich wystarczająco dobry. Wskoczyłem w samolot, przyleciałem do LA. Miałem setki rozmów i tak na jednej z nich poznałem reżysera Davida Ayera (Szybcy i wściekli, Dzień Próby). Wróciłem do Rosji. I znów o 2 w nocy obudził mnie telefon, tym razem od Davida. Zrobiliśmy razem bardzo mały film Bogowie Ulicy, film o policji z Jakem Gyllenhaalem i Michaelem Peńa. Film niskobudżetowy – zaledwie 22 dni zdjęciowe w Los Angeles, mimo to okazał się bardzo dobry i odniósł wielki sukces. W między czasie zrobiłem Charlie musi umrzeć, czy Motelowe życie. Potem David napisał scenariusz do Furii i zaproponował żeby został autorem zdjęć . W jakiś sposób ten człowiek uwierzył we mnie, w moje umiejętności i zaproponował współpracę nad kolejnym filmem, ot cała historia.

Fury – Archiwum Camerimage
Praca w Stanach spełniła Twoje oczekiwania? Kiedyś powiedziałeś, że to w Rosji łatwiej robić filmy…
To nie prawda, że w Hollywood wszystko jest takie wspaniałe! Przede wszystkim to jest ekstremalnie zorganizowane miejsce. W Rosji artyści mają dużo większą swobodę, mogą dłużej pracować na planie, mogą nagrywać co chcą, więcej próbować, szukać dłużej kadrów itp. W Ameryce filmy robi się w systemie produkcyjnym, co oznacza, że jest to kino producentów. Jakieś konkretne osoby wydają własne pieniądze na film. Dlatego odpowiedzialność jest nieporównywalnie większa. Myślisz o każdej swojej decyzji. Nie możesz po prostu działać, inaczej stracisz pracę. I o ile w Rosji nikt tego nie zrobi, bo wiedzą, że nie będzie łatwo cię zastąpić, o tyle w Ameryce nikt nie ma z tym problemu. Na Twoje miejsce jest setki operatorów, gotowych wejść w projekt po godzinie, a co najważniejsze są tak samo utalentowani. W Rosji jest kilka takich osób, dlatego zamiast zwolnić, popychają cię ciągle do działania. Możesz kogoś zwolnić tylko pod warunkiem, że masz kogoś na jego miejsce, a i tak może okazać się, że nie będzie tak dobry jak poprzednik. Po co więc ryzykować.
Aby zaangażować się w projekt, wystarczy nazwisko reżysera, czy może decydująca jest historia, którą chce on opowiedzieć?
Mam w sobie jednak europejski model pracy. Co znaczy, że muszę, a właściwie chcę być bardzo zaangażowany od samego początku. Im dłużej tym lepiej. Najlepiej od pracy nad scenariuszem i historią. Chcę spędzić nad tym tyle czasu, ile tylko będę mógł. Jak wchodzisz w projekt za późno, to nigdy nie może wyjść dobrze.
Oprócz reżysera na planie jest scenograf. Podobno wraz z nim decydujesz, jak na prawdę wygląda to, co potem widzimy na ekranie.
Ooo tak! To jest jedna z najściślejszych współprac jakie odbywają się na planie. Dobre zdjęcia to 70 procent pracy scenografa. Jak robisz zdjęcia w pięknych miejscach, łatwiej o piękny film. Praca scenografa jest zatem jednym z moich narzędzi. Zawsze staram się być najmilszy dla tych osób.

Fury – Archiwum Camerimage
W Furii scenografia jest imponująca. Na pewno musiało się to wiązać z niezwykle ścisłą współpracą?
Tam było doskonale! Scenografia zajmował się Andrew Manziez, świetny w swoim fachu, ale przede wszystkim cudowny i otwarty człowiek. Był ze mną na planie cały czas, dzieliliśmy podgląd, czasami kamerę. Na wszystko patrzyliśmy razem. To była jedna z tych idealnych współprac, która w zasadzie zawsze powinna się tak odbywać. Na tym planie najważniejsza zawsze była rozmowa. Sam reżyser miał wielki wpływ na scenografię. David Ayer służył w amerykańskiej armii przez 8 lat. Pływał na atomowych okrętach podwodnych. Nawet zdradził mi, że był w Rosji, ale to była historia opowiedziana na jednym z grubszych after party. Ogólnie jest zakręcony na punkcie militariów, dlatego ten film musiał powstać autentycznie. Jedynie wnętrze czołgów było budowane. Po za tym wszystko odtwarzaliśmy łącznie z czołgiem German Tiger. Wszystkie w czasie wojny zostały zniszczone po za jednym, który znajduje się w muzeum i na którym wzorowaliśmy nasz czołg. Chcieliśmy go wypożyczyć, ale jego wypożyczenie, a potem ubezpieczenie kosztowałoby cały nasz budżet na film. Na szczęście udało się go odtworzyć do tego stopnia, że na plan przyjeżdżali ludzie z całego świata, tylko po to, żeby go zobaczyć, czy zrobić zdjęcie. Odwiedził nas nawet Peter Jackson, reżyser Władcy pierścieni – jak się okazało jest równie zakręcony na punkcie militariów jak David.
Wszystko może się zgadzać we współpracy ze scenografem, operatorem, czy innymi osobami na planie, ale na końcu to zawsze reżyser ma rację?
Tak, to prawda. Ale nie można zakładać, że reżyser nigdy nie jest w błędzie. Czasami nie ma racji i wtedy autor zdjęć, czy właśnie scenograf próbują nim pokierować. Ja mocno wierze w dialog. Można zrobić film oparty na monologu reżysera, ale wtedy musi wziąć całą odpowiedzialność za film na siebie. Jest to jakiegoś rodzaju wizja idealna, ale ile mamy takich reżyserów? 5! Na całym świecie… Każdy inny potrzebuje pomocy i wsparcia. I nie dlatego, że brakuje mu talentu ale robienie filmu polega na zbieraniu opinii wszystkich zaangażowanych, i z tych opinii dopiero tworzenia wizji. Jeśli reżyser się z tym nie zgadza musi pokazać, że bez naszego zdania sam jest w stanie lepiej ogarnąć całą produkcję. Są tacy, którym się to udaje, ale jest ich niewielu. Nad taką całościową wizją może pracować Fincher, Jackson, Cameron – oni nie potrzebują opinii nikogo, żeby zrobić świetny film.
Czy Furia to było dotychczas Twoje największe wyzwanie?
Był to film z największym budżetem. Jestem Rosjaninem. II wojna światowa odegrała wielką rolę w historii mojego kraju. Widziałem setki filmów z tego okresu, wiec Furia była dla mnie największym, operatorskim wyzwaniem. Nigdy się nie spodziewałem, że będę brał udział w takim projekcie, tym bardziej, że mój dziadek był czołgistą podczas II wojny światowej. Furia była też najcięższym filmem jaki zrobiłem. Wszyscy myślą, że jeśli robisz hollywoodzką produkcje to musi być łatwo. Wierz mi, jest wręcz odwrotnie. Tyle, że największą siłą tego filmu cały czas był scenariusz. Po pierwszym przeczytaniu wiedziałem, że chcę robić ten film. David Ayer na szczęście lubi skracać tekst do minimum, więc 90 łatwych w zrozumieniu, zwięzłych stron zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Takie swoją droga powinny być scenariusze. A sama historia też niczemu się nie równa. Człowiek jest na pierwszym planie, nie bitwy i czołgi. To wszystko zrobione z wielkim rozmachem jest tylko tłem. Brad Pitt też zaangażował się w projekt, bo urzekła go historia człowieka. Do tego stopnia, że został jednym z producentów filmu.
Jak wygląda Twoja współpraca z aktorami? Mając na planie takie gwiazdy jak Brad Pitt, czy Shia LaBeouf nadal wierzysz w dialog?
Aktorzy, których wymieniłaś są na planie zdjęciowym całe swoje życie, wiec bardzo dobrze znają prace każdej osoby. Dlatego rozumieją jaki rodzaj misji ma operator. Dobry aktor i co za tym idzie, mądry aktor zawsze będzie miał dobry kontakt z autorem zdjęć. Ta współpraca zawsze jest obustronna. Ja wiem kiedy Brad Pitt potrzebuje więcej światła, jeszcze jednego ujęcia, kolejnej powtórki. On też gra tak, aby mi pomóc. Tyle, że to nie zdjęcia są najważniejsze w filmie, a reżyseria, gra aktorska i scenariusz. Jest dobrze do momentu kiedy operator o tym pamięta, szanuje to i przestrzeń aktorów. Praca aktora, wbrew temu co myślą ludzie, jest szalenie trudna. To nie jest zarabianie milionów, to życie pełne problemów psychicznych i wiecznego braku spokoju.
Jaką radę dasz młodym filmowcom, którzy dopiero zaczynają swoja przygodę na planie?
Pracuj, ucz się i wierz w marzenia. Taki festiwal jak Camerimage daje szanse na spotkanie swoich mistrzów, oni potrafią zainspirować samą rozmową. Sam przyjeżdżałem do Polski, jeszcze jako student aby brać w nim udział. Nie można mieć kompleksów, tylko jak najwięcej czerpać z takich spotkań. Ludzie powinni mierzyć się z lepszymi od siebie. Jeśli byłabyś piłkarzem i grała w warszawskiej drużynie… jaka jest teraz najlepsza? Sparta Warszawa?
Legia Warszawa!
Ok, może być Legia. Jak jesteś w Legi, nie będziesz szybko graczem Realu Madryt. Tyle, że jeśli już dostaniesz się do Realu Madryt to najpierw będziesz się uczyć z ławki, dopiero potem będziesz grała w drużynie. Tylko ta ławka sprawi, że będziesz silniejsza, będziesz chciała być jak ci w podstawowym składzie. To bardzo ważne, żeby cały czas konkurować z lepszymi od siebie. Jak ciągle grasz na tym samym poziomie, masz wokół siebie tych samych, klepiących cię po ramieniu ludzi. I stoisz w miejscu. Nawet jak jesteś dobry, patrz na innych!
Była w Twoim życiu jakaś osoba, która możesz porównać do tej symbolicznej ławki?
David Ayer.
Furia zmieniła Twoje życie?
Ciężko mi to ocenić, bo ten film „dzieje się” teraz. Nie odbierz mnie źle, ale nie mam stanu zachwytu i myślenia o tym, że zrobiłem coś niesamowitego. Uważam, że jest to dobry film. Wspaniale jest to, że w tym wieku, udało mi się przy takich filmach pracować. Dzięki temu mam więcej czasu, żeby być jeszcze lepszym. Teraz znaczy to dla mnie tylko tyle, że czas czegoś piorunującego dopiero może nadejść.

Roman Vasyanov fot. archiwum Camerimage
Nie czekasz na kolejne telefony o 2 w nocy?
Nigdy niczego nie oczekiwałem. Oczekiwania są w moim życiu tylko po to, żeby się ich pozbyć. Jest to coś, czego nigdy nie powinno się mieć. Za to trzeba ciężko pracować. W dodatku jeśli masz szczęście możesz robić w życiu to co kochasz. Nic nie da rozmyślanie, co wielkiego już zrobiłeś. Na wielkie rzeczy dopiero przyjdzie czas.
W jaki sposób oglądasz filmy. Czy osoba tak mocno zaangażowana w technologię przy produkcji filmu może skupić się tylko na opowiadanej historii?
To nie jest trudne. Patrzenie na filmy przez sztukę operatorską to czysta zawodowa ciekawość. Oczywiście zdarza się, że nie oglądasz filmu jak wszyscy inni. Nawet jak oglądasz najbardziej wciągającą historię, nie jesteś w stanie nie zwrócić uwagi na warunki techniczne w jakich powstała. Architekci też chodzą po mieście i zwracają uwagę jak zostały zaprojektowane budynki. Ale ja za bardzo kocham filmy, żeby skupić się tylko na pracy. Właśnie obejrzałem polski film Bogowie. Widziałaś? Co myślisz?
Pewnie, że tak! Bardzo mi się podobał, dawno nie było w polskim kinie tak dobrze opowiedzianej historii.
Ten film to bardzo dobrze wykonana praca, ale nie czułem, że oglądam jakieś arcydzieło. Był świetny, ale brakowało mi tego uczucia „O my God!”. Ale Ludzie się śmiali, więc to dobry film.
Śmiali się!? Ja na nim płakałam! Na pewno widziałeś Ide, polski film, który… zdobędzie Oskara?
Ten, przy którym pracowało dwóch operatorów? Jest bardzo dobry, ale myślę, że nie zdobędzie Oskara. To tak na prawdę film zeszłoroczny, a Akademia jest mocno skoncentrowana na roku produkcji. Jeśli nie wygrał rok temu, ma mniejsze szanse, szczególnie, że nominowany będzie Lewiatan – rosyjski film. Już wygrał w Cannes za najlepszy scenariusz, jestem pewien, że to my zdobędziemy Oskara!
Dobra, dobra, pogadamy w lutym! Czeka nas kolejna polsko–rosyjska rozgrywka.
More
From VICE
-
Screenshot: Sony Interactive Entertainment -
Screenshots: HBO, Sony Interactive Entertainment -
Screenshot: ASUS -
Screenshot: WWE/USA Network