Jest deszczowa noc, na niebie szaleją pioruny. Do pustego magazynu wkradają się dwie zamaskowane postaci, Batman i Robin. Chwila, coś tu jednak nie gra. Pierwszy na kostiumie zamiast znaku Nietoperza ma symbol „XXX”, a u drugiego błyszczą dość spore zakola na czole. W środku czeka na nich Kobieta Kot, wciśnięta w skąpy lateksowy strój. Leży wygodnie na materacu i bawi się swoim batem. „Gdzie ukryłaś bombę, Kocico! Ludzkie życie jest w niebezpieczeństwie!” -krzyczy Mroczny Rycerz. „A co dostanę w zamian za tę informację, miau? Tę pusię trzeba nakarmić” – słyszy w odpowiedzi. To co dzieje się w następnej scenie zupełnie wypacza znaczenie przydomka „Dynamic Duo”, jaki otrzymali kiedyś komiksowi superbohaterowie. Albo nadaje mu całkiem nowe znaczenie.
Po niedługiej chwili sprawiedliwość triumfuje, Kobiecie Kot wymierzona zostaje stosowna (cielesna) kara, a mieszkańcy Gotham po raz kolejny zostają uratowani. To oczywiście tylko porno parodia, bazująca na prawdziwych przygodach nieustraszonych mścicieli w maskach. Warto dodać, że nie jedyna, gdyż wytwórnie „filmów dla dorosłych” często korzystają z zapożyczonych pomysłów w swoich produkcjach (wystarczy wymienić m.in. „Evil Head”, „Fuckenstein” i „The Hornio Brothers” z Ronem Jerremy, który, moim zdaniem, idealnie pasuje do roli hydraulika – przepychacza rur). Warto dodać, że w celu opisania powyższej sceny, musiałem spędzić ok. 10 minut z materiałem źródłowym. Według portalu Extremetech.com to jednak i tak mniej, niż przeciętna sesja odwiedzającego taką stronę, która trwa ok. 15 minut (dla porównania – wizyty na serwisach informacyjnych zamykają się w ok. 3-4 minutach). Przez kwadrans więc, kiedy przykładowy Batman i Robin biorą złoczyńcę w krzyżowy ogień, przesyłana zostaje ogromna liczba megabajtów, która sięga nawet 100 kilobajtów na sekundę. Biorąc pod uwagę częstotliwość odwiedzin na stronach z treściami pornograficznymi (jak wyliczył „Focus” portal Xvideos.com ma ich przeciętnie 4,4 miliarda w miesiącu), wspomniany wcześniej Extremetech.com oszacował, że seks w internecie odpowiada za 30 procent całego ruchu w sieci (!). Ciężko z pełną dokładnością określić, jak dużą część wszystkich witryn zajmuje pornografia (wg. „Newsweeka” w 2010 roku było to 12 proc.), mimo to Lewis Perdue, autor książki „EroticaBiz: How Sex Shaped the Internet”, nie ma wątpliwości i podkreśla: „Bez witryn porno sieć nie rozrosłaby się tak szybko”.
Videos by VICE
Nie samym jednak internetem człowiek żyje(wyobrażam sobie teraz wasze miny pełne niedowierzania), ale mało kto wie,jak pornografia przyczyniła się do rozwoju technologii. Wyobraźcie sobie czasy, w których żeby obejrzeć igraszki roznegliżowanych par, trzeba było siedzieć w zadymionej od petów sali, pełnej napalonych kolesi. Mówię oczywiście o Stanach Zjednoczonych i popularnych kinach dla dorosłych, gdzie lepiące się siedzenia i sapanie sąsiadujących koneserów gatunku, nie szło w parze z przyjemnym podnieceniem. Przypominało to raczej walkę z czasem: wejść, dojść, wyjść.
Ratunkiem okazał się rynek VHS, dzięki któremu każdy mógł wreszcie w domowym zaciszu pokryć swe dłonie lubrykantami lub innymi śliskimi substancjami i oddać się błogiej ekstazie. Dla sfrustrowanych erotomanów było to jak dar z niebios. Dodatkowym plusem był fakt, że kasety dawały nie tylko możliwość odtwarzania zarejestrowanych aktów, ale też i nagrywanie własnych. To zaś otworzyło bramkę dla nowego podgatunku – Amateur Porn. Zgadnijcie jaki gatunek reprezentował pierwszy film zarejestrowany na taśmie VHS? Aha. Nosił tytuł „The Devil in Miss Jones”, a jego twórcą był nie kto inny, a Gerard Damiano, twórca „Głębokiego gardła”. Film został wydany na kasety w 1976 roku w Nowym Jorku, a potem w Kalifornii. Jego cena wynosiła wtedy 95 dol. W niedługim czasie jednak zniknął z rynku, a jego kopie zaginęły. Dopiero rok później wydano już zwykły film, południowokoreański dramat „The Young Teacher” , który traktowany jest jak oficjalna premiera filmu na VHS. Jako ciekawostkę dodam, że ostatnią produkcją wydaną po kinowej premierze na nośnik VHS była „Historia przemocy” Davida Cronenberga i miało to miejsce w 2006 roku.
W połowie lat 60. Pojawił się z kolei aparat fotograficzny „Polaroid Swinger”, który jako pierwszy dał możliwość błyskawicznego wywoływania zdjęć (źródło Focus.pl). Już sama jego nazwa przywołuje pewne skojarzenia, a fakt, że uwalniał od wścibskich spojrzeń pracowników zakładów fotograficznych, był sporą ulgą dla klientów lubiących uwieczniać swoje łóżkowe harce. Pierwszy model kosztował 19.95 dol.
Wróćmy jednak do czasów internetu, czyli największego obecnie skarbca pornografii. Mało kto wie, że zanim serwisy informacyjne czy nawet YouTube zaczęły publikować filmy wideo, pierwszymi dostawcami publikowanych materiałów, których nie trzeba było instalować na własnym sprzęcie, były witryny porno. Jednym z pionierów była strona „Danni’s Hard Drive”, która swoją działalność zaczęła jeszcze w 1995 roku, a po sześciu latach istnienia jej wartość oszacowano już na 30 mln dol. Jej założycielka, Danni Ashe, jest jedyną kobietą w historii, która pojawiła się jednocześnie na okładkach „The Wall Street Journal”i magazynu dla dorosłych „Juggs”. Nie była ona jednak jedyną osobą, która dostrzegła ogromny potencjał w internecie. Już w latach 90. „Penthouse” jako jeden z pierwszych oferował swoim klientom za darmo najszybsze w tamtym czasie modemy (14400 bps), by ci mogli łączyć się ze światem swoich erotycznych fantazji. Nie wolno w tym miejscu zapomnieć o Live Streamingu i popularnym komunikatorze Skype, które w dużej mierze rozwinęły się dzięki przemysłowi porno. Wynikało to z naturalnej potrzeby przejścia z pozycji widza w członka interaktywnej zabawy, dzięki której nawiązywało się bezpośredni kontakt z obiektem podniety, a także wydawało mu polecenia.
Jeżeli natomiast czytają to zwolennicy zakupów przez internet, to przy następnych zakupach na Amazonie, pamiętajcie dzięki komu możecie to robić. To właśnie przemysł porno jako pierwszy zaczął docierać bezpośrednio do domów spragnionych wrażeń klientów, za pomocą „kup online”. Gwarantowało to znacznie większą dyskrecję podczas dokonywanych transakcji i zapewniało anonimowość. Jedynym warunkiem było posiadanie karty kredytowej. Ciekaw jestem, czy o tej „genezie” słyszały takie serwisy jak np. christianbook.com, sprzedające przez internet Biblie?
Jak widać porno „pcha” ten świat do przodu. Nie zmieni tego ani kolejna burzliwa debata nad stopniem szkodliwości pornografii, ani premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, który wypowiedział jej wojnę. Słuszność tej walki (przez niektórych nazywanej „z wiatrakami”) pozostawiam indywidualnym osądom każdego z was. W chwili jednak, gdy samemu zaczynam się zastanawiać „jak wyglądałoby życie na ziemi, gdyby nie porno?”, natrafiam przypadkiem na autentyczny filmik, w którym ktoś wystrzeliwuje w kosmos wibrator. Rozwój technologii to jedno, ale pamiętajmy, że po kolonizacji ziemi przychodzi czas na penetrację kosmosu.