​Wielki test mrożonej pizzy: która jest najlepsza na gastro?

FYI.

This story is over 5 years old.

jedzenie

​Wielki test mrożonej pizzy: która jest najlepsza na gastro?

Mrożona pizza ratuje studenckie budżety i odstrasza potencjalne partnerki jak świat długi i szeroki

Cześć, jestem Maciek i redaguję polskie wydanie VICE. Zajmuję się zwykle sztuką, historią kontrkultury i nacjonalizmem, ale prawda jest taka, że skrycie kręci mnie osobliwe jedzenie – czy to na Światowych Dniach Młodzieży, czy na OFF Festivalu, czy w barze, gdzie podają największy kebab w Polsce. Tym razem, zainspirowany przez moich kolegów z USA, postanowiłem przetestować wszystkie warianty najbardziej wstydliwego, najmniej pożywnego i dostarczającego najwięcej satysfakcji o 3 nad ranem dania. Dania, które ratuje studenckie budżety i odstrasza potencjalne partnerki (nie wiem, czy partnerów też) jak świat długi i szeroki. Mrożonej pizzy.

Reklama

Przed i po pieczeniu

Pizza Guseppe cztery sery

Na pierwszy rzut postanowiłem zaszaleć i wybrać najdroższą opcję dostępną w moim nocnym. Firmował ją Dr Oetker, a jako że wychowałem się w kulcie „chemii z Niemiec", to pomyślałem, że i pizza będzie dobra (hej, przecież nie tak wiele dzieli pizzę z mrożonki od płynu od czyszczenia wanien, prawda?). Nazwa „Guseppe" może budzić delikatne podejrzenia, ponieważ włoskie imię ma jeszcze literkę „i" między „g" a „u", ale to już szczegóły. Jesteśmy w Polsce.

Guseppe to okazały placek, grubością bardziej kojarzący się z węgierskim langoszem, co pozwala producentowi zachwalać go sloganem „miękki w środku, chrupiący na zewnątrz". Przykrywa go warstwa czterech startych serów (mozzarella, niebieski pleśniowy oraz, em… tylżycki i edamski, prawdziwa włoska klasyka) i kropki z pomidorowego sosu, które chyba mają imitować pomidorki. Choć początkowo placek nie zachęcał, po 11 (zgodnie z instrukcją) minutach w piekarniku ser przyjemnie się ciągnął, a sos miał nawet przyjemnie ziołowy posmak. Ciasto trochę denerwowało suchością i tylko strach przed gniewem boga pizzy powstrzymał mnie przed zostawieniem brzegów.

Ocena: 4

Ristorante z mikrofali

Pizza Ristorante hawajska

Chciałem dbać o pizzowy pluralizm, ale następny sklep, do którego się wybrałem, oferował wyłącznie produkty wspomnianego doktora z Niemiec. Po Giuseppe postanowiłem spróbować czegoś, co nie będzie się składało przede wszystkim z buły, a Ristorante zdawał się schlebiać włoskiemu myśleniu o pizzy. Pudełko sugeruje, że do jej przygotowania wymagany jest piekarnik, ale wiedza z internetu dowodzi, że pizza z mikrofali to zjawisko dość powszechne (zresztą tak mi się zawsze wydawało). A więc rebel.


Reklama

Robimy rzeczy, abyś ty nie musiał. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Podobno najlepiej przygotować pizzę używać małej mocy przed dłuższy czas, sprawdzając, czy jest ciepła – ta znaleziona w sieci rada sprawiła, że cztery razy biegałem od biurka do kuchni, a cała operacja zajęła 20 minut. Mogłem w tym czasie zamówić prawdziwą pizzę. Placek z mikrofali był miękki i gumiasty, co chyba oznacza, że został ugotowany, a nie upieczony (trochę jak czeskie knedliki na parze). Smak od razu przypominał czasy sklepików szkolnych i wyjazdów nad morze, gdzie chyba również nie przejmowano się mrożonkową etykietą.

Ristorante po Bożemu

Jedyny sposób, by skiepścić hawajską to użycie podłej szynki (raz z dość popularnej sieciówki dostałem coś, co mogło być tylko konserwą tyrolską), ale na szczęście tutaj wrażenia bardzo pozytywne. Sos miał za to coś dziwnego, o wiele bardziej zalatywał tanim keczupem, niż ten którym posmarowano Riggę.

Wszystko było w miarę cacy, ale 10 minut po posiłku moje kiszki zaczęły o sobie przypominać, ale nikt nie kazał mi przecież używać mikrofalówki.

NIE GOTUJCIE MROŻNEJ PIZZY W MIKROFALÓWCE. NIGDY.

Dałem Ristorante drugą szansę i zrobiłem ją po bożemu – była bardzo smaczna, chociaż sos nadal miał raczej coś z marchewki, niż z pomidora.

Ocena: 2 na szynach (z mikrofali), 4+ (z piekarnika)

Don Lucci z szynką

Teoretycznie z szynką, ale były też na niej kawałki czerwonej cebuli i papryki – gdybym nie lubił jeść tych warzyw, pewnie bym się wkurzył. Na szczęście lubię jeść wszystko, włącznie z mrożoną pizzą. Don Lucci wystawił jednak to lubienie na dużą próbę – ciasto upieczone zgodnie z instrukcją producenta w swojej fakturze i smaku przypominało raczej obwarzanek (ten taki na sznurku).

Szynka wbrew obawom i tu nie była mielonką angielską, a przynajmniej tak nie wyglądała. Poza tym – wszystko, czego możesz się spodziewać po posiłku za 3,50 zł. Za te pieniądze lepiej iść do baru mlecznego, bo może i da się za nie kupić placek z dodatkami, ale na smak już nie starcza.

Reklama

Ocena: 2+

Pizza Familijna

Familijna to prawdziwy Goliat wśród mrożonych pizz. Waży kilogram, jako jedyna wymaga wcześniejszego rozmrożenia i – wnioskuję po tabelce z wartościami odżywczymi – może wystarczyć rosłemu facetowi za wszystkie posiłki dnia. Niestety, żaden rosły mężczyzna nie miał okazji tego sprawdzić, ponieważ Familijna jest naprawdę ohydna. Po jednym kawałku tego plastikowego wyrobu pizzopodobnego masz naprawdę dosyć.

Leżała w naszej kuchni przez cały wieczór i nikt specjalnie nie był zainteresowany jej spałaszowaniem, nawet po zażyciu stosownych wzmacniaczy apetytu (wbrew pozorom wszystkie pozostałe pizze z tego rankingu zjadłem w całości). Chyba nawet pies powiedział dziękuję. Jedyna zaleta Familijnej jest taka, że w formie zamrożonej może służyć za doskonałą broń obuchową.

Ocena: 1 z wykrzyknikiem i wróć z rodzicami

Pizza Rigga z szynką

Nie jestem fanem pizzy na grubym cieście – jednak przeważa we mnie europejska duma i preferuję włoskie subtelne podejście do placka, niż tłustą puszystość rodem z Chicago. W przypadku mrożonej pizzy trzeba jednak dokonać pewnego przewartościowania, bo cienkie mrożone ciasto niechybnie przeradza się w niedopieczonego flaka lub coś o konsystencji płyty paździerzowej OSB. W skrócie: im grubiej, tym lepiej.

Pizza Rigga to najgrubsza z propozycji niemieckiego doktora (ktoś może pomyśleć, że się uwziąłem – ale niestety we wszystkich supermarketach w mojej okolicy dział pizzy mrożonej zmonopolizowany jest przez tę markę; spisek?), a na oficjalnej stronie czytamy, że „smakuje jak robiona w domu". Owszem – jeżeli opierasz swoją domowę sztukę kulinarną na gotowych mieszankach przypraw i wegecie. No, ale koniec końców Rigga jest sympatyczna – tak jak twoja koleżanka (lub kolega), z którym czasem gadasz, ale nie wyobrażasz sobie siebie i jej w sytuacji randkowej.

Reklama

Ocena: 3+

Papa Pedro z salami

Papa Pedro to marka własna tej samej sieci, w której sprzedają ludziom Familijną (patrz wyżej), więc nie byłem dobrej myśli. Byłem zajebiście daleko od dobrej myśli, nie pomagało też opakowanie z stereotypizującą karykaturą Włocha i niepokojącym zbliżeniem na plastry kiełbasy. Zresztą sama kiełbasa na pizzy wydawała się dziwnie przesunięta, co mogło sugerować jakie dantejskie sceny dzieją się przy jej produkcji. Zmówiłem pacierz i włożyłem zimny placek do piekarnika.

To było wielkie zaskoczenie. Papa Pedro okazała się najlepszą z mrożonych pizzuń, których miałem okazję spróbować. Sos przywodził na myśl prawdziwe smażone pomidory, placek chrupał z zewnątrz, pozostając w środku puszysty, może tylko salami pozostawiało coś do życzenia (miało trochę gorzki posmak), ale mniejsza o to. Mógłbym ją jeść nie tylko na gastrofazie.

Ocena: 5-

Śledź Maćka na Twitterze