Fritz jest w pewnego rodzaju paradoksem – z jednej strony jego głęboki barytonowy wokal i pełne refleksji teksty stały się nierozerwalnie związany ze współczesną niemiecką sceną muzyki elektronicznej, z drugiej pełne ciepłych brzmień sety, zahaczające o soul, a nawet pop odbiegają od stylu reprezentowanego przez większość berlińskich DJ’ów.
VICE:Czy nie wydaje Ci się, że muzyka elektroniczna przeżywa właśnie renesans i tak jak każda bańka, która rośnie i ta musi w końcu pęknąć?
Videos by VICE
Nie wiem czy można nazwać to renesansem – to stały wzrost, który postępuje od lat. Moim zdaniem zamiast pękać ten gatunek zacznie się coraz bardziej rozwarstwiać. W przyszłości nie będzie można wszystkiego wrzucić w jednym rankingu w stylu top 10, tak jak robioną to w tej chwili niektóre media.
Często spotykam się się z tym, że ludzie którzy są zajarani muzyką elektroniczną dość szybko biorą się za produkcje bo wydaje im się to proste. Wiesz – teraz już nie musisz przez lata uczyć się grać na instrumencie, wiedzieć co to oktawa, żeby tworzyć muzykę – myślisz, że to zabija czy pomaga muzyce?
Jeśli jest taki trend to ciesze się, że mnie ominął. Większość producentów, których znam, działają na scenie od lat, a nawet dekad i nigdy nie robili tego bo to proste, a wręcz odwrotnie. Siedzą w tym bo to ich pasja i nauczyli się iść wyboistą ścieżką jaką jest bycie muzykiem i którą ja też idę. Jeśli ktoś myśli inaczej to śmiertelnie się myli i jego wyobrażenie jest bardzo mylne.
Ciągle podróżujesz – masz jakieś rzeczy, które zawsze zabierasz ze sobą w podróż?
Tu cię nie zaskoczę – trzymam się tego co jest absolutną podstawą: bielizna, parę koszulek, szczoteczka i pasta to wszystko co zabieram w podróż. No i jakaś muzyka oczywiście
No właśnie – czego słuchasz w podróży?
Mam sporo rzeczy, ale tak wymieniając na szybko: Arovane, Atjazz, Cocaine 80s, People Under the Stairs, Cinematic Orchestra, słucham ostatni sporo setów Too Slow To Disco no i swoich własnych demówek.
Jakieś guilty pleasure?
Nie mam czegoś takiego, ale mam dziwne hobby – jestem kolekcjonerem automatycznych zegarków z lat 60 i 70.
Obydwaj z bratem jesteście na scenie od lat. Domyślam się, że rodzice nie byli szczególnie zadowoleni z tego, że wymykaliście się na całe noce i szlajaliście się po klubach?
Na początku byli trochę zaniepokojeni, że tracimy swoją młodość i „dobry start” który chcieli nam dać – wisiało nad nami widmo wyrzucenia z liceum, ale po wszystkich tych latach kiedy zaczęliśmy robić muzykę i zaczęliśmy się z tego utrzymywać zaczęli czują się z tym dość komfortowo -mają zaufanie do tego co robimy.
To Twoja kolejna impreza w 1500m2 – jak wspominasz poprzednie?
Za każdym razem gdy tu gram jest zajebiście gorąco i parno, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Zawszę dobrze się tu bawię, bo polskie dzieciaki wiedzą jak kręcić melanże.
Czego możemy spodziewać się tym razem?
Mam nadzieję, że będzie tak dobrze jak zawsze — postaram się zrobić to co umiem najlepiej i mam nadzieję, że ludzie podchwycą klimat.
Fritz Kalkbrenner gra w warszawskim 1500m2 w najbliższy piątek 23 maja. Bilety możecie zgarnąć w stosownej rozdawce.